Kol 3,12-17
12.Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość,
13.nosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy.
14.A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości.
15.A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni.
16.Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych;
17.i wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu.
Drogi Zborze,
czwarta Niedziela po Wielkanocy w tradycji ewangelickiej, od czasów Reformacji, poświęcona jest muzyce, śpiewowi kościelnemu. Nazywamy ją Cantate od słów Psalmu, który śpiewaliśmy w liturgii wstępnej, w Introicie, i który jest hasłem tygodnia, który dzisiaj rozpoczynamy: „Śpiewajcie Panu pieśń nową”. I do tej tradycji śpiewu psalmów, hymnów nawiązuje w dzisiejszym tekście Apostoł Paweł. To zdanie: „nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych” jest swoistą codą, podsumowaniem całego tekstu, który dzisiaj czytaliśmy. Badacze, egzegeci, znawcy form, mówią, że wcale hymny i pieśni nie są centralnym punktem tego tekstu, ale z punktu widzenia szerszego, filozoficznego, tekst ten zaliczamy do gatunku zwanego „Katalogi cnót i występków”. W literaturze greckiej tamtych czasów często spotykamy się właśnie z takim nauczaniem, że mędrzec wymienia w swoich pismach, listach lub wykładzie katalogi cnót. Wykłada to, co później średniowiecze nazwało aretologią, czyli nauką o cnotach, bo po grecku cnota albo dzielność to arete (gr. ?ρετ?), a nauka o cnotach to aretologia. Paweł więc wymienia w Liście do Kolosan swoiste chrześcijańskie cnoty. Mówi nam byśmy przyoblekli się właśnie w owe cnoty. Nawiązuje tym samym do rozumienia cnoty w filozofii Arystotelesa, który mówił, że cnota jest swego rodzaju dyspozycją, usposobieniem człowieka. Paweł mówi nam, byśmy w te cnoty się przyoblekli – ubrali, jako wybrani Boży, święci i umiłowani. Apostoł Narodów wymienia więc: współczucie, dobroć, pokorę, dalej mówi łagodność, cierpliwość, wzajemne znoszenie jedni drugich, przebaczanie i wreszcie to, co ma spajać, to przyobleczenie się w miłość, która jest spójnią doskonałości. Łatwo zauważymy, że owa miłość, jako najwyższa cnota, pojawia się u Pawła też gdzie indziej. W sposób szczególny oczywiście w „Hymnie o Miłości” w 1 Kor 13,13: „teraz pozostaje więc wiara, nadzieja, miłość, te trzy, lecz z nich największa jest miłość”. Tak więc i tutaj tą cnotą spajającą, spójnią doskonałości, jest miłość. Miłość chrześcijańska, miłość bliźniego, nastawienie do drugiego człowieka.
Nauka o cnotach w starożytności mówiła zarazem o swoistej harmonii człowieka. Człowiek rozumiany jako jedność psychosomatyczna, jako jedność ciała i ducha w starotestamentowej i nowotestamentowej wizji, powinien być harmoniczny, zespolony. Nie może być rozerwany między różnymi namiętnościami, ale powinien żyć w harmonii dźwięków. I dzisiaj właśnie, w tym apostolskim liście, ową troskę o harmonię naszego człowieczeństwa szczególnie odnajdujemy. Paweł mówi więc: „przyobleczcie się w owe cnoty”, a tą cnotą, która ma wszystko spajać, łączyć, sklejać, powinna być miłość. Zewnętrzna harmonia powinna istnieć też w Kościele, jako łączność dźwięków: braterstwa, współczucia, przebaczania i łagodności. W sercach zboru powinien rządzić pokój Chrystusowy. O tym wszystkim Paweł nam dzisiaj przypomina i każe nam podążać swoistą drogą, którą gdzie indziej nazwie drogą owoców Ducha Świętego. W Liście do Galacjan odnajdujemy to, że owe cnoty nie są do osiągnięcia na drodze ludzkiego doskonalenia, ale są one owocem Ducha, a więc „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem”. I owocami Ducha, jak wymienia Paweł, są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość. To jeden dar, który Bóg daje człowiekowi, który wyraża się – mówiąc językiem muzyki – w harmonii dziewięciu dźwięków, które tworzą swoisty akord.
Dlatego w Reformacji, praktycznie od samego początku, wskazywano na znacznie muzyki dla rozwoju chrześcijańskiego życia. Muzyka nie jest tylko jakimś dodatkiem do życia, ale jest tym, co powinno być w naszej codzienności i świętości obecne. Muzyka dotyka naszego wnętrza, budzi głębokie uczucia, a w sposób szczególny, jak ufano wówczas, harmonię. Luter mówił bardzo często, że muzyka nas duchowo uspokaja, ma szczególne znaczenie. Dlatego też nie dziwi to, że w Kościołach ewangelickich od samego początku kładziono tak wielki nacisk na obecność śpiewu i muzyki organowej. Była to muzyka rozumiana klasycznie, jako harmonia, jako doskonałość, jako akordy, które układają się wzajemnie po sobie, budują napięcie i rozwiązanie – tak byśmy ów porządek, harmonię, którą mamy w muzyce, odnajdowali również w życiu i aby Kościół był swoistą harmonią dźwięków. Każdy z nas jest dźwiękiem innej wysokości, innej barwy, innej mocy, siły, ale gdy one współbrzmią, to mają wielką moc i mogą mieć wielkie oddziaływanie. Tak samo kiedy śpiewamy wspólnie w kościele – jeden z nas ciszej, drugi głośniej, jeden basem, inna sopranem, ale jeśli śpiewamy z radością, wdzięcznością i z nadzieją, wtedy pięknie brzmi owa muzyka różnorodnych dźwięków.
Życie Kościoła to muzyka, pojednana różnorodność, która tworzy jedność. Obraz ten powinien być obrazem Kościoła, który mówi nam, jak powinniśmy funkcjonować, nie niszcząc naszej różnorodności, wyjątkowości, jak powinniśmy budować się w owe cnoty, które w dużej mierze otwierają się na drugiego człowieka. W ten sposób harmonizujemy, wychodząc od współczucia – jak mówi Paweł – a dzisiejszym językiem od empatii, czyli próby odczuwania, wczucia się w to, co przeżywa drugi człowiek – bez tego nie pójdziemy krok dalej. Współczucie bowiem otwiera dobroć, a działając w duchu dobra rozpoznajemy, że nie należy się wywyższać, co powinno w nas z kolei budować pokorę, natomiast pokora rodzi łagodność i cierpliwość. Kształtowanie się w duchu chrześcijańskiej miłości to jest to, o czym mówi do nas Apostoł Paweł. I mówi też, jak możemy siebie nawzajem pouczać. Nie poprzez ruganie, besztanie, napominanie, ale jakże pięknie to napisał: „we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych”. Piękny obraz, który mówi nam, że w Kościele powinniśmy w tym duchu do siebie się zwracać. Nie z góry, ale w harmonii, we wskazywaniu na Boże Słowo, na to, co Bóg ma nam do powiedzenia, słuchając ów psalmów, hymnów, czy pieśni duchownych z okresu Reformacji XVI wieku, czy wieku XX.
I w dzisiejszym nabożeństwie też są tak dobrane pieśni, byśmy mieli pieśni z różnego okresu. Każda z tych pieśni oddaje swoistego ducha epoki. Skomplikowana harmonia czasów Lutra, bardzo prosta, melodyjna pieśń współczesnego pieśniarza i bardzo radosny, potężny hymn „Pochwal mój duchu Mocarza”. A wszystko to wypływa z ludzkich serc, z ludzkiej potrzeby śpiewania Bogu na chwałę. Przyobleczeni więc w miłość i w muzykę chcemy być pojednani z Bogiem i pojednani z innymi ludźmi. Łącząc to, co rozdarte, przerażone, roztargnione, zagubione, chcemy pokazać, jak piękny, harmonijny może być świat, jeśli tylko w tym ludzkim świecie obecny jest Bóg, jeśli w nasze życie On wkracza i potrafi przełamywać naszą małość, niedoskonałość, nasz brak cnoty w codzienności. Prośmy więc Boga, by każde nabożeństwo budowało naszą duchowość, prośmy Boga, byśmy potrafili naszym życiem śpiewać Jemu pochwalny hymn i byśmy pouczeni przez Pawła byli otwarci na drugiego człowieka przez cierpliwość, współczucie, pokorę i chrześcijańską miłość, która jest spójnią wszelkiej doskonałości.
Amen.