Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza w Przedostatnią Niedzielę Roku Kościelnego w kościele Zbawiciela w Sopocie dnia 17 listopada 2019 roku.
Tekst kazalny: Hi 14,6-17 (wg przekładu Biblii Ekumenicznej).
1.Człowiek urodzony przez kobietę ma życie krótkie i pełne niepokoju. 2.Jak kwiat wyrasta i więdnie, jak cień przemija i nie pozostaje. 3.Na takiego otwierasz Twe oczy i przyprowadzasz mnie na swój sąd. 4.Czy może ktoś urodzić czyste z nieczystego? Nie, nie ma nikogo takiego. 5.Ustalone są dni człowieka, a liczba jego miesięcy policzona u Ciebie, wyznaczyłeś mu granicę, której nie przekroczy. 6.Odwróć od niego swój wzrok, zostaw go, niech raduje się swoim dniem jak najemnik. 7.Nawet drzewo ma nadzieję – choć je zetną, znowu się odrodzi i nie zabraknie mu młodych pędów. 8.Choć zestarzeje się jego korzeń w ziemi i obumrze jego pień w piasku, 9.to gdy poczuje wilgoć, odrasta i wypuszcza gałęzie jak młoda roślina. 10.A człowiek, gdy umrze, leży bezsilny, a gdy skona, gdzie jest? 11.Jak wody z morza uchodzą, a rzeka wysycha i znika, 12.tak człowiek padnie i już nie wstanie, dopóki trwają niebiosa nie zbudzi się i nie powstanie ze swego snu. 13.O, gdybyś mnie ukrył w Szeolu, schował, aż przeminie Twój gniew, wyznaczył mi kres, a potem wspomniał o mnie! 14.Czy zmarły znowu żyć będzie? Przez wszystkie dni mego zmagania będę czekał, że coś się odmieni. 15.Wówczas zawołałbyś, a ja bym odpowiedział, zatęskniłbyś za dziełem rąk swoich. 16.Choć teraz liczysz moje kroki, nie zważałbyś na mój grzech. 17.Występki moje zapieczętowałbyś w woreczku, a moją winę wybielił.
Drogi Zborze, Siostry i Bracia w Panu,
przeżywamy dzisiaj Przedostatnią Niedzielę Roku Kościelnego. Za tydzień, w naszych ewangelickich kościołach, będziemy wspominać naszych zmarłych. W Niedzielę Wieczności będziemy w naszych myślach przywoływać tych, których już nie ma, a którzy byli dla nas ważni. Inni uczynili to już 1 listopada. Ważne jest, by wspominać tych, którzy odeszli i nade wszystko, by być wdzięcznym Bogu za to, co nam przekazali, jak to często mówimy – za ich miłość, za ich dobro, za wszystko to, co stało się naszym udziałem, naszym egzystencjalnym doświadczeniem, za sprawą tych, których już nie ma. Poeta napisał kiedyś, by kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą.
Mijają nasze dni, przemijają miesiące, lata i nie zauważamy, że nagle nie jesteśmy już młodzi i stajemy się, mówiąc językiem popularnym, starzy, sędziwi, że mniej jest przed nami, niż za nami. Mamy swoją historię, swoją własną drogę, tak jak ci, których ta droga została nagle przerwana. Tych, których wśród nas nie ma, połączyło jedno, szczególne doświadczenie. Doświadczenie, które nam, żyjącym, jest absolutnie nieznane – doświadczenie śmierci. Przejście od tego, doczesnego, do transcendentnego wymiaru. O tym mówi do nas dzisiaj, w sposób szczególny, Księga Hioba. Księga w całym Starym Testamencie, a można powiedzieć w całej Biblii, szczególna, bo jak żadna inna, przepełniona tak silnym, egzystencjalnym charakterem. Dlatego trudno się dziwić, że filozofowie i myśliciele tego nurtu właśnie do Hioba się odwołują. Znajdują tam zwykle pesymistyczną wizję ludzkiego życia. Człowieka, o którym czasem pisze się, że jest zabawką w rękach Boga. Bóg daje, Bóg zabiera, wystawia na próbę i potem znowu coś nowego Hiobowi daje. To zewnętrzna, abiblijna perspektywa. Ale co na pewno ludzie odnajdują w Księdze Hioba, to diagnozę ludzkiej egzystencji, ludzkiej drogi. Bo w żadnej innej księdze, może z wyjątkiem pewnych fragmentów u Salomona, nie znajdziemy takiego opisu ludzkiego życia. Życia, które jest krótkie, niepewne, nietrwałe i tak szybko przemija, i stawia tak wiele, jakże trudnych, pytań. Pytań, które mogą wydać się ze sobą niepowiązane, a na pewno są porwane. To nie jest jakiś prosty, jasny, filozoficzny wykład. To raczej strumień świadomości, który został zapisany po latach przez kogoś, kto miał to świadectwo Hioba. Świadectwo doświadczenia, bólu, ale jeszcze jedno szczególne, o którym my, ludzie wierzący, nie możemy zapomnieć. Świadectwo rozmowy człowieka z Bogiem. To nie jest krytyka Boga, to nie jest krytyka wiary i podważanie wiary, jakby to chcieli niektórzy, ale wręcz odwrotnie – to jest księga apologetyczna, broniąca trudnych relacji Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem.
To nie tylko rozmowa Hioba z samym Stwórcą, nie tylko rozmowa Boga z oskarżycielem, zwanym szatanem, ale także jakże trudna rozmowa człowieka z innymi ludźmi, którzy przestawiają się jako jego przyjaciele. Starają się w sposób racjonalny, zgodnie z ówczesnymi kryteriami racjonalności, innymi niż nasze, zrozumieć co spotkało Hioba. A w dawnym, semickim obrazie świata, jeśli kogoś spotykało cierpienie, to znaczy to, że na nie zasłużył. Jak ktoś chorował, to choroba była karą za jego grzechy, a jak nie za jego grzechy, to za grzechy rodziców lub dziadków. Jeśli ktoś tracił majątek, tracił swoich bliskich, to musiała to być szczególna wina, szczególnych grzech, że coś takiego kogoś spotkało. I tak argumentują tzw. przyjaciele Hioba: „Przyjacielu, nie możesz mieć pretensji do Boga” – starają się powiedzieć apologeci Stwórcy – „to twoja wina, a jak nie twoja, to twoich przodków lub najbliższych”. Z perspektywy naszej logiki ta racjonalność jest okrutna i nieprawdziwa. Ale im się wydawało, że zrozumieli świat, że znaleźli klucz hermeneutyczny, klucz rozumienia, do sytuacji swego przyjaciela i paradoksalnie im się wydawało, że go pocieszają, bo dają mu zrozumienie rzeczywistości. Ale Hiob mówi: „Nie tędy droga, moi drodzy, to nie tak. Przestrzegam przykazań, żyję zgodnie z wolą Bożą, a co więcej, mam bezpośrednią relację z Bogiem, o której wy nic wiedzieć nie możecie. A to, co mnie spotyka, wynika z charakteru ludzkiej egzystencji”.
Nasz fragment rozpoczyna się od słowa „człowiek”. Człowiek, czyli hebrajskie adam – ten stworzony przez Boga, wzięty z prochu ziemi, jako fragment stworzenia, czyli istota ze swej natury niepełna, niedoskonała, która podlega ciągłym, nieustannym ograniczeniom, tak jak rośliny i jak zwierzęta. Hiob mówi dalej o krótkości ludzkiego życia, ale może jeszcze ważniejsze jest to inne stwierdzenie, że ma on życie krótkie i pełne niepokoju. Niepokój ten to egzystencjalne doświadczenie, które wynika z kruchości, czy przygodności naszego bytu. Jesteśmy niczym rośliny, niczym piękny kwiat, który przez chwilę zachwyca, promienieje i potem więdnie, za chwilę go nie ma, przemija niczym piękny motyl, który jakże krótko w pełni swojego blasku zmierza na zatracenie. Hiob więc, w tej rozmowie ze swoimi tzw. przyjaciółmi, kreśli, jak mało kto, istotę ludzkiego życia, kruchość, to, że może być złamane, że pęka, że jesteśmy niczym delikatne naczynie, o którym powie kiedyś Paweł, które może się rozsypać, niczym namiot, który może być zerwany, niczym trzcina, o której powie kiedyś Pascal, która jest miotana wiatrem w lewo, czy w prawo. To wszystko to symbole, próby ujęcia i opisu tego, co w tym rozdziale, tak niespójnie, ale tak głęboko opisuje właśnie Hiob. Hiob, który czuje się Bożym stworzeniem i szuka swojej relacji z Bogiem. Chce uciec przed Stwórcą, chce, by Bóg dał mu spokój i przestał na niego patrzeć, przestał się nim zupełnie zajmować. W tej argumentacji dochodzi do takiego momentu, że mówi, by Bóg schował go w szeolu. W szeolu, który zwykle oddajemy w tłumaczeniach jako krainę umarłych. To bardzo mgliste i niedookreślone pojęcie. Teologowie, egzegeci, spędzają często całe swoje życie, by dojść do etymologii, do właściwego rozumienia tego słowa. Dziś większość zgadza się, że to słowo pochodzi od „błagania”, od zanoszenia błagań. Szeol zatem, to nie miejsce cieni, kraina umarłych, ale miejsce nieustannego błagania. W polskich tłumaczeniach spotkamy się często z wyrazem „otchłań”, gdzie człowiek idzie, według starotestamentowych wyobrażeń, po śmierci. Ale otchłań ma strasznie negatywny ładunek. Spójrzmy, jak oddało to słowo tłumaczenie greckie Starego Testamentu, Septuaginta, zwana „tłumaczeniem siedemdziesięciu”, która powstała w żydowskiej diasporze. Wiemy, że „szeol” pojawia się w Biblii 66 razy, dokładnie tyle, ile jest biblijnych ksiąg w naszym kanonie. Septuaginta aż 60 razy tłumaczy to słowo z hebrajskiego na grecki jako „hades”, czyli jako grecką krainę umarłych. I z Septuaginty właśnie bierze się to nasze późniejsze wyobrażenie o szeolu. Trzy razy, tłumaczenie siedemdziesięciu, oddaje szeol jako tanatos, czyli śmierć. Miejsce błagania, otchłań, miejsce śmierci, kraina cieni, hades, tanatos. To tylko nasze ludzkie próby zrozumienia tego, co dzieje się z nami po śmierci.
Hiob chce przede wszystkim odnaleźć spokój, wewnętrzny ład, odnaleźć swoją drogę w doświadczeniu cierpienia, choroby i śmierci najbliższych. Chce uciec od Boga i uciec od siebie, od swoich myśli. Ale czy nasz tekst, Drodzy, kończy się negacją, odrzuceniem Boga, tylko narzekaniem, czy jest jednak odwrotnie, czy kończy się nadzieją? Nadzieją, która jest jeszcze mglista i niepewna, ale nadzieją na to, że relacje między Bogiem a człowiekiem zostaną ustawione w nowej perspektywie. Perspektywie, która w doświadczeniu Hioba nie nastąpi za jego życia, ale za kilkaset lat. Ale w perspektywie, która jest prawdziwa, mocna i jest naszym doświadczeniem, doświadczeniem Tego, który mówi o sobie: Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Tym przesłaniem nadziei kończy się jeden z najważniejszych fragmentów Księgi Hioba. Nadziei na budowanie nowych relacji między Bogiem a człowiekiem. Ta najgłębsza relacja między Bogiem a człowiekiem zostanie zbudowane w cierpieniu samego Boga. W doświadczeniu Jezusa Chrystusa, który nasze cierpienie bierze jako swoje doświadczenie. Transcendentny Bóg bierze doświadczenie swojego stworzenia i mówi o drodze człowieka jako jedności z Bogiem, jako wspólnej drogi, jak miało to miejsce w życiu uczniów, uczennic, wszystkich tych, których spotkał na swojej drodze. A zwracał się w sposób szczególny do tych, którzy byli egzystencjalnie doświadczeni. Nie przyszedł do możnych, bogatych i szczęśliwych tego świata, ale do odrzucanych, niezrozumianych, wykluczonych, którzy nie potrafili odnaleźć swojej drogi, albo z różnych racji, niesłusznych, zostali przez społeczeństwo odrzuceni. Jezus pokazuje nam nową drogę, która jest odpowiedzią na egzystencjalne pytania Hioba. Drogę towarzyszenia, drogę wspólnoty, drogę człowieka z Bogiem i Boga z człowiekiem.
Przyjmijmy te słowa jako swoiste preludium do Niedzieli Wieczności, którą będziemy przeżywać za tydzień, by to wieczność, a nie ci, którzy odeszli, była tego dnia w centrum naszych myśli, by to wieczność, która jest w Jezusie Chrystusie, była przezwyciężeniem naszych wyobrażeń o szeolu jako mglistej, zimnej, niejasnej krainie. By to On, Jezus Chrystus, był prawdziwie naszym życiem i naszą przyszłością na wszystkich naszych pogmatwanych, niezrozumiałych i często bolesnych, pełnych cierpienia, drogach. Niech to On będzie naszą prawdą, zmartwychwstaniem i życiem.
Amen.