Poniżej zamieszczamy tekst kazania na 3. Niedzielę Pasyjną Oculi, napisanego przez ks. bp. Marcina Hintza – proboszcza Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Gdańsku oraz Biskupa Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.
Jednocześnie przypominamy, że w niedzielę o godz. 13.00, na kanale TVP 3, będzie transmitowane nabożeństwo z ewangelickiego kościoła Św. Trójcy w Warszawie.
Zachęcamy do oglądania i słuchania nabożeństw za pośrednictwem TV i Internetu, a przede wszystkim do samodzielnej lektury Słowa Bożego, modlitwy i śpiewu w domu.
Wszystkim Parafianom i Sympatykom trójmiejskiej parafii życzymy błogosławionej niedzieli.
Tekst kazalny: Łk 9,57-62
57.Gdy tedy szli drogą, rzekł ktoś do niego: Pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz. 58.A Jezus rzekł do niego: Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił. 59.Do drugiego zaś rzekł: Pójdź za mną! A ten rzekł: Pozwól mi najpierw odejść i pogrzebać ojca mego. 60.Odrzekł mu: Niech umarli grzebią umarłych swoich, lecz ty idź i głoś Królestwo Boże. 61.Powiedział też inny: Pójdę za tobą, Panie, pierwej jednak pozwól mi pożegnać się z tymi, którzy są w domu moim. 62.A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.
Siostry i Bracia w Panu,
obecny czas przypomina mi pewien grudniowy dzień, a dokładnie mroźny poranek sprzed niemal 39 lat. Puste ulice, smutne twarze mijanych ludzi i droga na niedzielne nabożeństwo, jaką pokonywaliśmy z Tatą do kościoła Świętej Trójcy w Warszawie. Tamta droga, pokonywana autobusem obok stojących przy koksownikach żołnierzy i ich opancerzonych wozów bojowych, zwanych Skotami, wydawała się nam wyjątkowo długa i spędziliśmy ją w całkowitym milczeniu. Dzisiaj jest podobna niepewność, dosłownie lęk, pytania: co dalej, co z nami będzie, jaka będzie przyszłość, co wydarzy się w najbliższych dniach i kolejnych tygodniach – to wspólna płaszczyzna nastroju z 13 grudnia 1981 i 13 marca 2020. Dla mnie główna różnica jest taka: że w dzień ogłoszenia stanu wojennego dojechaliśmy autobusem do kościoła i wzięliśmy udział w nabożeństwie, a dzisiaj w niepewności musimy pozostać w naszych domach.
Łączy nas jednak najważniejsza sprawa: to, że w chwilach największego kryzysu całą nasza nadzieję opieramy na Nim, na Bogu. Doświadczenie Bożej obecności w kryzysowych dla człowieka chwilach jest tym, co daje istotom ludzkim szczególną siłę. Być blisko Chrystusa, odczuwać Jego obecność, nieważne gdzie się jest: na pustyni swojej samotności, w szpitalnej izolatce, w zamknięciu domowej kwarantanny, czy przed drzwiami zamkniętego w niedzielę dla wiernych kościoła – wszędzie tam, choć Go nie dostrzegamy, towarzyszy nam Jezus. On nieustannie jest z nami na wszystkich naszych drogach – tylko czy my go dostrzegamy?
Jezusa z Nazaretu, który sam siebie nazywał Synem Człowieczym, przemierzał galilejskie i judejskie miasta oraz wioski, i nauczał ludzi o nadejściu Królestwa Bożego, a za Nim szła grupa ludzi, z których wybrał sobie dwunastu, mianując ich apostołami (Łk 6,12-19). Według relacji Łukasza, zanim posłał dwunastu wybranych uczniów z misją, by głosili Królestwo Boże i uzdrawiali, Jezus uciszył burzę, uzdrowił opętanego, wskrzesił córkę Jaira i uzdrowił niewiastę. Sława o Nim szła za Jego czynami, choć On ciągle przykazywał, by nikomu nie mówili o tym, co się stało (Łk 8,56). Uczniowie powrócili i opowiedzieli Mu o wszystkim, czego dokonali. Popularność Jezusa stawała się coraz większa, owej sławy zaczął mu zazdrościć nawet tetrarcha Herod, a po nakarmieniu pięciu tysięcy Jezus stał się idolem tłumów; wtedy to po raz pierwszy zapowiedział swoją śmierć i zmartwychwstanie – mówiąc uczniom o prawdziwej wielkości (Łk 9,22).Wówczas też rozpoczął drogę do Jerozolimy, podczas której doszło do wydarzeń opisanych w dzisiejszym ewangelicznym tekście.
W drodze, płynąc statkiem, jadąc pociągiem czy samochodem, albo lecąc samolotem, przemierzając setki czy tysiące kilometrów można rozmawiać lub milczeć. Dzisiaj jednak coraz częściej milczenie i rozmowa wypierane są przez playlisty czy filmy oglądane na smartfonach. Przemierzając dziesiątki kilometrów pieszo, Jezus i Jego uczniowie rozmawiali, a na swej drodze spotykali rozmaitych ludzi, którzy często zaskakiwali ich różnymi zaczepkami czy pytaniami. Tak też stało się w drodze do Jerozolimy, gdy ktoś nagle rzekł do Jezusa: „pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz”. Jakże zaskakująca odpowiedź padła z ust Jezusa. Nieznajomy mówiąc „dokądkolwiek” zapewne miał na myśli jakiś konkretny cel wędrówki, może miejsce królewskiego panowania Chrystusa, skoro On ciągle mówi o swoim królestwie. Odpowiedź Jezusa paradoksalnie wskazuje ów cel wędrówki: Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił, choć swoje domy mają i lisy, i ptactwo. Droga poświęcenia jest domem Jezusa.
Drugiego człowieka zaczepił sam Jezus, powołując go do grona swych naśladowców. Ten wybrał jednak sprawy świata, ważne – przedostateczne, gdy Jezusa wskazał mu drogę do rzeczy wiecznych, najważniejszych. Wielki teolog ewangelicki XX wieku, Paul Tillich, w języku filozofii egzystencjalnej nazwał te drogi mianem troski ostatecznej i przedostatecznej, wskazując, na czym koncentruje się nasza cała ziemska egzystencja.
By pójść za Jezusem trzeba być gotowym na nowe otwarcie, na nowe relacje, na to, co niepewne i nieznane. Trzeci z bohaterów dzisiejszej historii nie mógł zerwać z dawną drogą, nie był gotów pójść całkowicie za Panem i Mistrzem, nie był z wstanie odpępowić się od przedostatecznej rzeczywistości. Jezus w gorzkich słowach ujął naszą postawę: żaden, kto ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.
Ruszając w drogę z Jezusem, musimy być gotowi na spotkanie z nieznanym. Na coś, czego nie znamy i czego, być może, bardzo się lękamy. Marsz z Jezusem to jednak droga oparta na zaufaniu, na ufności, na oddaniu naszego życia właśnie pod Jego opiekę – nawet jeśli nie wiemy, co z nami będzie.
Po raz pierwszy od wielu lat, nie będziemy w niedzielę w naszych kościołach odprawiać niedzielnych nabożeństw. Czynimy tak z troski o innych i o nas samych. Czynimy to w poczuciu odpowiedzialności przed ludźmi i przed Bogiem, nie z lęku czy bojaźni, ale troszcząc się, w sposób przedostateczny – to fakt – o tych, których Bóg nam powierza.
Nie zmienia to jednak faktu, że niedziela to Dzień Pański – pamiątka zmartwychwstania naszego Pana, dzień Jego triumfu, czas Jego zwycięstwa nad śmiercią, to dzień, który Jemu powinien być poświęcony. Odpowiedzmy sobie samym i Jemu na postawione nam dzisiaj przez Łukaszowy tekst pytania. Czy nasze odpowiedzi będą zbieżne z tym, co powiedział statysta nr 2 i 3, czy też sami odważymy się powiedzieć to, co powiedział mężczyzna nr 1 i przyjmiemy zarazem reprymendę Jezusa, jako prawdziwą, a nie iluzoryczną, romantyczną wizję Jego naśladowania? W tegoroczny Wielki Czwartek będzie przypadać 75. rocznica zamordowania wielkiego świadka wiary XX wieku, ks. Dietricha Bonhoeffera, który pokazał drogę chrześcijanina we współczesnym, zsekularyzowanym świecie, wskazując nam na czym polega prawdziwe naśladowanie Chrystusa. Mam nadzieję, że 9 kwietnia będziemy już mogli bezpiecznie powrócić do naszych kościołów, będziemy odczuwać wielką radość z tego, że możemy w nich być.
A teraz…? Może właśnie prawdziwe naśladowanie polega na udaniu się na pustynię, na miejsce odosobnienia, do eremu medytacji, unikanie rozwrzeszczanego tłumu; spotkanie w ciszy z Jezusem? Wykorzystajmy, Drodzy, dobrze ten czas: by poprawić nasze relacje z najbliższymi, by pójść za Jezusem, wsłuchując się w to, co On ma nam sam do powiedzenia. Wsłuchajmy się w samych siebie i spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytania, które przed laty Jezus skierował do tych, których spotkał w drodze, czyli do nas.
Amen.
ks. bp Marcin Hintz