Kazanie wygłoszone przez ks. bp. Marcina Hintza w 5. Niedzielę Pasyjną Judica w kościele Zbawiciela w Sopocie dnia 29 marca 2020 roku.
Tekst kazalny:
12.Dlatego i Jezus, aby uświęcić lud własną krwią, cierpiał poza bramą. 13.Wyjdźmy więc do niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego. 14.Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy (Hbr 13,12-14).
Drodzy Domownicy Wiary, Siostry i Bracia w Chrystusie,
Szanowni Widzowie i Słuchacze,
zgodnie z porządkiem liturgicznym i upływającym czasem zbliżamy się do końca Czasu Pasyjnego, zwanego też okresem Wielkiego Postu. Dzisiaj przeżywamy 5. Niedzielę Pasyjną, zwaną Judica, czyli Sądź mnie, bądź sędzią moim Boże. To Słowo Psalmu 43., który wyraża tęsknotę za Domem Bożym, jest prośbą o możliwość pójścia do świątyni – takim tytułem opatrzyli ten Psalm tłumacze Biblii Warszawskiej, z której na co dzień korzystamy w naszym ewangelickim Kościele. Jakże aktualne to słowa! Jak bardzo tęsknimy dzisiaj za tym, by móc pójść do kościoła. Przypominamy sobie, jak to było przed rokiem, dwoma, trzema, gdy byliśmy w naszym ukochanym, parafialnym kościele, albo też mogliśmy być na nabożeństwie, ale jednak nie skorzystaliśmy z tego cudownego przywileju, by obcować ze Słowem Bożym i z innymi ludźmi, siostrami i braćmi w Chrystusie, tworzyć żywą społeczność wiary. To przecież było tak oczywiste: mogę iść do kościoła! Dzisiaj ta banalna w swym wymiarze konstatacja, przestaje mieć taki właśnie wymiar i staje się dla nas źródłem tęsknoty, wielkiej tęsknoty za Domem Pana.
Drodzy, kolejny tydzień czasu pandemii za nami. Większość z nas spędza go w domach i z tego, co słyszę z wielu rozmów telefonicznych, części z nas zaczyna to doskwierać. Pierwotny entuzjazm: damy radę! – u niektórych przeradza się w zmęczenie sytuacją, niepokój, permanentne zdenerwowanie. Obecny stan odczuwamy jako dyskomfort, jedni większy, drudzy mniejszy. Ale słyszymy też piękne świadectwa,szczególnie starszych osób, które ze względów zdrowotnych praktycznie skazane są na nieustanne siedzenie w domu, że trzeba to przeżyć, przetrzymać i świat w końcu powróci do normalności. To piękne świadectwo dla nas, młodych, zniecierpliwionych. Głos nadziei tych, którzy w ogóle nie opuszczają swoich domów: znowu wszystko będzie po Bożemu! Ale pojawią się wszakże prorocy, którzy mówią: już nic nie będzie „potem” takie samo.
Czy takie głosy nie są wyrazem totalnej bezsilności, braku wiary, braku nadziei – która tak bardzo powinna być wyznacznikiem chrześcijańskiej tożsamości? Czy wolno porównywać nasz stan z tragedią pokolenia, które przeżyło wojnę? Czy o wiele gorzej nie mają się tysiące chrześcijan w różnych miejscach ziemi, którzy permanentnie są od wielu już lat prześladowani, tak bardzo, że ich życiu zagraża śmierć, a liczby pokazują, że skala tych prześladowań w wielu wypadkach jest bez precedensu? A my? My musimy siedzieć w domach! To rodzi stres, to rodzi strach, to nie jest nic miłego – nie zamierzam tego podważać, ale spróbujmy, chociaż przez chwilę, spróbujmy spojrzeć szerzej i w tej sytuacji, która nas dotknęła, odnaleźć szansę na postawienie sobie ważnych pytań i poszukanie w Piśmie Świętym na nie odpowiedzi. To źródło mocy łączy nas dzisiaj z przeszłymi pokoleniami i mamy nadzieję, głęboką wiarę, że będzie fundamentem życia dla przyszłych pokoleń.
Piąta pasyjna niedziela zaprasza nas do pochylenia się nad tekstem z Listu do Hebrajczyków. To krótki fragment mówiący oznaczeniu śmierci krzyżowej Jezusa Chrystusa.Dzisiejszy tekst kazalny stanowi fragment ostatniego, 13. rozdziału tej biblijnej księgi. Przypomnijmy, że Autor tego Listu jest nieznany i już w Kościele pierwszych wieków zastanawiano się kto ten list tak naprawdę napisał. Współcześni badacze formułują nawet kilkanaście hipotez dotyczących autorstwa tego dzieła. Jedni już w starożytności mówili, że napisał go Paweł do zborów judeochrześcijańskich. Inni wskazywali na krąg uczniów apostolskich Łukasza czy Marka, domniemywano autorstwo uczniów z czasów poapostolskich. Nie udało się rozszyfrować tej tajemnicy, ale tekst ten miał ogromne znaczenie dla starożytnego Kościoła. Dlatego nikt nie formułował tezy mówiącej o nieapostolskim pochodzeniu i List do Hebrajczyków wszedł do kanonu pism Nowego Testamentu, i do dzisiaj stanowi wielką inspirację. Jest to tekst pełen nawiązań, cytatów, do starotestamentowych ksiąg, gdyż był adresowany pierwotnie właśnie do chrześcijan pochodzenia żydowskiego.
Wiodącym motywem tego listu jest Arcykapłaństwo Jezusa Chrystusa, w końcowej partii Autor zawarł pouczenia, moralne napomnienia, a całość – zgodnie z tradycją – została zwieńczona słowami błogosławieństwa i rozmaitych pozdrowień do nieznanych również adresatów Listu. Zwykle tak było w tamtych czasach, że pisząc tego typu epistoły na końcu umieszczano naukę moralną, zwaną wówczas parenezą – nauczaniem moralnym. I również ta nauka, zawarta w 13. rozdziale Listu do Hebrajczyków, jest połączona z całą chrystologiczną perspektywą Listu do Hebrajczyków. Bo taka jest centralna myśl i przesłanie tego dzieła: Chrystus jest nie tylko ofiarą, On jest Arcykapłanem, tym, który samego siebie składa w doskonałej ofierze – ostatniej i niepowtarzalnej zarazem. Jedynej!
Również i w dzisiejszym tekście ofiara Jezusa stanowi centrum, a Autor, z faktu ofiarniczego charakteru życia Chrystusowego, wyciąga konsekwencje dla życia Jego wyznawców. Mamy tutaj zestawienie kultu Starego Testamentu, gdy czytamy, że Chrystus uświęcił przez własną krew lud. I czytamy o służbie Arcykapłańskiej, że to On sam złożył siebie w ofierze. Dla Autora Listu do Hebrajczyków właśnie ta druga perspektywa – kapłańska służba, a dokładniej Arcykapłańska służba Chrystusa – stoi na pierwszym planie. Wynika to z chrystologii, podkreśla godność Jezusa i Jego służbę, gdyż arcykapłan w starotestamentowej tradycji posiadał ogromną godność i wielki szacunek przypisany do jego urzędu. Cieszył się szacunkiem swoich współczesnych, miał bardzo wysokie poważanie i miejsce w społeczeństwie, ale sens jego – można powiedzieć pracy – polegał właśnie na służbie, na składaniu ofiar w imieniu całego ludu. Dlatego Arcykapłaństwo Jezusa pokazuje z jednej strony Jego godność i należny Mu szacunek, ale zarazem ukazuje służebny wymiar dzieła Chrystusowego. Pełen godności, a jednak opuszczony i przeklęty.
W tradycji Starego Testamentu, a później judaizmu, człowiek wyklęty, przeklęty, oskarżony i skazany, doświadczał śmierci poza murami, poza społecznością, był pozbawiony wspólnoty. Jak bardzo doświadczamy tego my dzisiaj! Pozbawieni możliwości bycia razem, skazani prze sytuację epidemiczną na bycie w odosobnieniu – tak to odczuwamy!
Dzisiejszy tekst ukazuje nam samotną drogę Jezusa. Autor udowadnia, że śmierć naszego Pana była właśnie śmiercią odrzuconego. Jezus umierając na krzyżu doświadcza kary śmierci, której podlegali najgorsi przestępcy. Taka kara, jak pokazuje tradycja trzeciej i czwartej księgi Tory, miała być wykonywana poza obozem, później poza miastem. Izraelici nie chcieli w ten sposób hańbić Jerozolimy, by na terenie świętego miasta ginąć miał ktoś przeklęty. On miał być wyrugowany ze społeczności żyjących, a także z ich pamięci! I dlatego Żydzi tak bardzo pilnowali tego, by na terenie miasta nie przeprowadzać żadnych egzekucji. Jezus tak właśnie umiera, poza murami Jerozolimy. Poza murami, które wcześniej witały Go w Palmarum jako w króla. W dniu egzekucji nad Jego głową spoczywa napis: „król żydowski” – napis symboliczny, ukazujący w językach świata Jego godność, a On składany jest jako ofiara, właśnie poza społecznością, poza miastem, wspólnotą, społeczeństwem, jako wyklęty. To podkreśla Jego szczególny charakter.
Na Golgocie Jezus jest obecny również jako kapłan, jako Ten, który samego siebie ofiarowuje za nas. List do Hebrajczyków podkreśla więc i Boskość, i człowieczeństwo Jezusa. Tylko w tej unii hipostatycznej ta ofiara ma prawdziwie sens. Jeśli na krzyżu umiera i Bóg, i człowiek zarazem, wtedy nie można tej ofiary już powtarzać. Jest ona więc doskonała. Chrystus składa ofiarę z własnej krwi i w ten sposób przynosi ona określony skutek. Przez tę ofiarę, przez ofiarowaną przez Chrystusa krew, zostaje uświęcony cały lud. Tak, jak jest to w dzień przebłagania – ofierze sprawowanej w jerozolimskiej świątyni, gdy arcykapłan przelewa symbolicznie krew za cały lud. Ale tamta ofiara sprawowana w jerozolimskiej świątyni musi być powtarzana, bo ten, którego składają w ofierze, nie jest doskonały. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z ofiarą Nowego Przymierza, jednorazową, która buduje zupełnie nową relację między człowiekiem a Bogiem. Relację, którą otrzymujemy od Boga w darze wiary, która konstytuuje rzeczywistość nowego człowieka, człowieka nowonarodzonego w Chrystusie do wiecznego życia.
Jezus idąc poza mury Jerozolimy, niosąc swój krzyż, daje też przykład postawy. Mówi nam, że i my musimy podjąć duchowy wysiłek. Nie wszystko w życiu musi być proste, łatwe, zabawne i tanie. Nie możemy się zadowalać tylko tanią łaską, jak mówił to ks. Dietrich Bonhoeffer, wielki męczennik Kościoła i świadek Chrystusa XX wieku, którego rocznicę męczeńskiej śmierci będziemy przeżywać w Wielki Czwartek. Bonhoeffer mówił o taniej łasce, która polega na tym, że nie ma ona dla nas i dla naszego życia wielkiej wartości, dlatego jest tania. A jeśli jest coś dla nas drogocenne, wartościowe, to wtedy to pielęgnujemy, o to się staramy. I również Autorowi Listu do Hebrajczyków o drogą łaskę chodzi. Byśmy ją szanowali, by była dla nas inspiracją i źródłem nowego życia.
Listy więzienne autorstwa Bonhoeffera są wielkim świadectwem wiary człowieka żyjącego w odrzuceniu i poniżeniu, nie tylko w zupełnym odosobnieniu więzienia w Berlinie. Pójście za Chrystusem, naśladowanie Chrystusa to ryzyko – tak pisał nie tylko Bonhoeffer, ale tak wielu przed nim i po nim.
Wyjście do Jezusa jest więc związane z ryzykiem. Z ryzykiem pójścia poza miasto, a więc odrzuceniem ze strony innych ludzi. Wychodząc i my poza mury Jerozolimy, idąc w kierunku Golgoty, idziemy do Tego, który jest odrzucony, który umiera jako przestępca i grzesznik, jako Ten, który jest wyrzucony poza nawias społeczeństwa.
Obecna sytuacja pokazuje nam, jak żyć tu i teraz. Jak korzystać z tego, co mamy i odnajdywać dany czy narzucony stan jako możliwość, a nie przekleństwo. Nie przechodźmy ze stanu pierwotnej mobilizacji do postawy zwątpienia. Wiemy, jak wiele otrzymaliśmy w Jezusie Chrystusie, nie lekceważmy tego, nie podajmy w gnuśność, melancholię. To nie droga naśladowania! Mamy niepowtarzalną szansę odnalezienia się w nowych rolach społecznych: opiekunów, przywódców domowych, mentorów, a nawet duszpasterzy. Pamiętajmy, co nauczał nasz Reformator, że to rodzina jest miejscem przekazu prawd wiary. Możemy dla naszych najbliższych stać się w tym szczególnym czasie kimś niepowtarzalnym, dać się poznać z nowej perspektywy, podjąć niepowtarzalne wyzwanie. Mamy szansę odnaleźć swoją moc w Tym, który ma pełnię Mocy. Możemy doświadczyć tego, co było udziałem Jezusa, gdy 40 dni przebywał w zupełnym odosobnieniu na pustyni. Niech to spowolnienie, zatrzymanie, będzie chwilą złapania oddechu, a nie lękliwego wstrzymywania go. Może właśnie to pozwoli nam wyjątkowo, szczególnie głęboko, przeżyć tegoroczny Wielki Piątek, który z pewnością będzie inny od wszystkich dotychczasowych?
Przed nami dwa ostatnie tygodnie Czasu Pasyjnego, niech to będzie czas prawdziwie Błogosławiony. Bożego prowadzenia życzę nam wszystkim. Pamiętajmy, Pan jest z nami zawsze, bez względu na okoliczności. Amen.