Kazanie ks. bp. Marcina Hintza wygłoszone w kościele Zbawiciela w Sopocie w 2. Niedzielę po Wielkanocy Misericordias Domini, dnia 26 kwietnia 2020 roku.
Tekst kazalny: 1 P 2,21b-25
21b. Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady; 22.On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; 23.On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi; 24.On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was. 25.Byliście bowiem zbłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście się do pasterza i stróża dusz waszych.
Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Panu,
przeżywamy dzisiaj 2. Niedzielę po Wielkanocy, zwaną Misericordias Domini, czyli Niedzielę Miłosierdzia Bożego, albo też w naszym Kościele zwaną „Niedzielą Dobrego Pasterza”. Mamy też dzisiaj nadzieję, że jest to ostatnia obecnie niedziela, podczas której nie będziemy mieli możliwości przeżywania nabożeństwa w naszych kościołach. Jesteśmy autentycznie zmęczeni trudną sytuacją wzajemnego odseparowania, mówiąc językiem proroka Ezechiela – rozproszenia – i tego, co nazywamy ograniczeniami. I dlatego, gdy przychodzi niedziela, tym bardziej cieszymy się każdorazowo ze spotkania z Bożym Słowem. Ufamy głęboko, że każde nabożeństwo, bez względu na formę jego przekazu, niesie nam pocieszenie i wzmocnienie w Bożym Słowie. Czy to nabożeństwo telewizyjne, czy poprzez Internet, albo także nabożeństwo radiowe. Jesteśmy prowadzeni w Duchu Świętym przez samego Boga.
Mówimy o prowadzeniu nas w Słowie Bożym, o prowadzeniu przez Pasterza. I choć w 99% nikt z nas nie ma styczności z pasterstwem, ani z owcami, to obraz Dobrego Pasterza jest wciąż dla nas zrozumiały. Myślę również, że jest zrozumiały dla młodego pokolenia: pasterz, owce, pasterski pies, niwy – to wszystko, gdzieś głęboko, funkcjonuje w naszej pamięci i w naszej symbolice, w obrazowaniu świata. Dzisiejszy fragment, z 1. Listu św. Piotra, jest prowadzeniem nas w Słowie, w Słowie żywego Boga adresowanym do nas, grzesznych ludzi.
Jesteśmy coraz bardziej zagubieni, mówiąc językiem prorockim – rozproszeni, coraz bardziej wreszcie odcięci od przeszłości, od tego, co uważaliśmy za normalność, za naszą ponowoczesną normalność: podróżowanie, wolność przemieszczania się, wolność nabywania coraz to nowych towarów, nazywana powszechnie konsumpcją. To nasz ponowoczesny świat ostatnich 30 lat. Ale czy to rzeczywiście jedyny możliwy sposób manifestacji ludzkiej wolności i człowieczeństwa? Czy naprawdę taki sposób przeżywania codzienności i świąteczności, do jakiego się przyzwyczailiśmy w XXI wieku, to jedyny dobry i możliwy? Czy ludzie, żyjąc całkiem inaczej w czasach apostolskich, czy w XVI wieku, byli mniej szczęśliwi od nas? Czy rzeczywiście to nieustanne przemieszczacie się jest istotą wolności?
Spójrzmy, Drodzy, na naszego Reformatora. Według przekazów historyków i badań, ks. dr Marcin Luter przebył w podróżach, w całym swoim życiu, zaledwie 11 tysięcy kilometrów. Ja czasem, w okresie największej pracy, tyle przebywam w ciągu niespełna 2 miesięcy… A czy to znaczy, że mam większą wiedzę o świecie, o człowieku, o jego kondycji, o conditio Humana, niż Marcin Luter? Czy on, poprzez właśnie obcowanie z Bożym Słowem, gdzie jest zawarta najgłębsza antropologia, nie o wiele lepiej rozumiał człowieka, niż my, podróżując rocznie dziesiątki, a niektórzy setki tysięcy kilometrów, przemieszczając się, ciągle będąc w drodze? Czy naprawdę mamy większą wiedzą o tym, kim jest człowiek?
Zagubienie, dezorientacja, rozproszenie i poznawczy chaos – to znamiona ostatnich dni, tygodni, a już i powoli miesięcy. I ta sytuacja, Drodzy, ujawnia nam ogromne nasze zapotrzebowanie na prowadzenie, na pasterską troskę. Prawdziwie potrzebujemy Pasterza – tego, który nas najpierw odnajdzie, skupi, poprowadzi i przeprowadzi przez ciemne doliny, niebezpieczne miejsca, trudne momenty naszej egzystencji… Który zajmie się nami prawdziwie, nami – którzy posiadamy dzisiaj deficyt obcowania z drugim człowiekiem, deficyt wspólnoty i miłości. Potrzebujemy Tego, który zajmie się człowiekiem – chorym, zranionym – który wzmocni go i pokrzepi, doda mu sił, sensu i odwagi. On, który uformuje nas na swój obraz i da nam moc.
By człowiek mógł zbliżyć się do Boga, Bóg musiał stać się człowiekiem. Abyśmy my mogli się upodobnić do obrazu Boga, Bóg upodobnił się do człowieka. To nazywamy inkarnacją, wcieleniem Bożego Syna, wcieleniem Słowa. Bóg stał się człowiekiem, jednym z nas, by pokazać nam swoim życiem, jak można żyć. By Jego życie stało się obrazem prawdziwego życia, prawdziwym żywym wzorem. Bo wiemy, że zwykle człowiek bierze wzór, przykład, z człowieka. Naśladuje współczesna cywilizacja, kultura, tych, których nazywa idolami, celebrytami. Naśladujemy postawy, ubiory, działania ludzi z pierwszych stron gazet, ludzi, których widzimy w telewizji. Człowiek bierze przykład z człowieka. Tak funkcjonuje nasza cywilizacja i tak funkcjonował świat w czasach Jezusa. Gdy spotykali Go ludzie, widzieli w Nim w pierwszej kolejności człowieka i podążali za Jego osobowym wzorem.
Człowiek przychodzi do człowieka, Bóg przychodzi do człowieka… Człowiek – Bóg, Jezus Chrystus. Wszyscy ludzie noszą w sobie jakiś obraz. Z lekcji konfirmacji wiemy, że jesteśmy obrazem Boga, jesteśmy stworzeni na Jego podobieństwo – to dogmatyczna formuła, którą znamy. Jesteśmy stworzeniu na wzór, obraz i podobieństwo Boże. Ale czy w to wierzymy? Czy idziemy Jego drogą? Czy wierzymy w to, że w Jezusie wszedł między nas obraz Boga, ikona Boga, Jego wizerunek? W Jego człowieczeństwie i uniżeniu rozpoznajemy nasz własny kształt. On stał się taki jak my, jak ludzie, by ludzie, by każdy z nas, stał się taki jak On.
Wielki teolog ewangelicki XX wieku, Paul Tillich, powiedział, że Jezus to człowiek najdoskonalej zjednoczony z Bogiem. W bliskości, w jedności, pokazał nam, jak my możemy taką jedność tworzyć właśnie z Panem. Możemy tę jedność tworzyć naśladując naszego Pana i Zbawiciela, to jest pójść za Nim, pójść za Nim drogą Jego krzyża, Jego służby, Jego stosunku do drugich ludzi, odnajdywać na kartach Nowego Testamentu ślady Jego życia, a nie tylko odwiedzać miejsca naznaczone Jego obecnością: Ziemię Świętą, Palestynę. Ani Luter, ani wielu Ojców Kościoła, tam przecież nie było, a rozumieli Go znacznie więcej niż wielu z tych, którzy dziesiątki, może setki razy, tam właśnie byli. Bo w wymiar ich egzystencji został wpisany obraz Boga, przykład Chrystusa i podążali Jego wzorcem, w naśladowaniu, w imitatatio Christi, widząc w Nim prawdziwy wzór do naśladowania, widząc w Nim Tego, za którym chcą iść, podążać Jego drogą, by zrozumieć Jego przesłanie i budować taką jak On relację z innymi ludźmi. On zostawił nam przykład, abyśmy szli właśnie tą drogą, drogą wiary, nadziei, a nade wszystko miłości.
Jego czyny, opisane także w dzisiejszym tekście z 1. Listu św. Piotra, są przepełnione miłością. On, jako Jezus narodzony w Betlejem, wychowany w Nazarecie, nie jest postacią abstrakcyjną, teoretyczną. Prawdziwy człowiek żyjący między ludźmi, w egzystencji drugiego człowieka, w której człowiek jest dla człowieka. To On zostawił nam właśnie tę drogę, pozostawił ślady, którymi my możemy za Nim podążać. I wtedy, czy w rozproszeniu, czy izolacji, odnajdujemy prawdziwą siłę, a jak mamy Jego siłę, Jego moc, to tak jak On możemy odnajdywać drugiego człowieka, docierać do niego i tak jak On – docierać do Boga.
Pamiętajmy: Chrystus w całym swoim życiu, będąc doskonale zespolonym z Bogiem, w swojej służbie pasterskiej był cały czas dla nas. Przemierzając Galileę, idąc do Jerozolimy i wreszcie przyjmując na siebie krzyż, dał nam wzór miłości i poświęcenia, drogę, którą my powinniśmy podążać i nie utyskiwać na nasze chwilowe, jak wierzymy, problemy, ograniczenia. Ta aktualność Jego pasterskiej posługi, powinna być obecna również dzisiaj w naszej codzienności, w czasie pandemii, ograniczenia, rozproszenia, izolacji, ale wierzymy też, że On, jako Pasterz, jest również naszą przyszłością… dopóki nie sprowadzi wszystkich tych, którzy są zagubieni, do jednej owczarni.
Jako Pasterz przez swoje Słowo i przez przesłanie swego czynu, czynu miłości, przekazuje nam, byśmy upodabniali się do Chrystusa – ziemskiego, ukrzyżowanego, ale i zmartwychwstałego, i przemienionego, byśmy z Nim spotkali się w Jego Królestwie.
Pasterzu nas, Dobry Pasterzu, Panie nasz, daj byśmy dali się Tobie prowadzić w każdym czasie i w każdym miejscu. I z Ciebie, z Twego Słowa, czerpali moc.
Amen.