Kazanie wygłoszone przez ks. Marcina Rayssa w 13. Niedzielę po Trójcy Świętej w kościele Zbawiciela w Sopocie dnia 29 sierpnia 2021 roku.
Tekst kazalny: 1. Księga Mojżeszowa 4,1-16 – Przekład Biblii Ekumenicznej.
- Adam zbliżył się do swojej żony Ewy, a ona poczęła i urodziła Kaina, i powiedziała: Otrzymałam mężczyznę od PANA.
- Potem urodziła jeszcze jego brata Abla. Abel był pasterzem owiec, a Kain uprawiał ziemię.
- Po pewnym czasie Kain złożył PANU ofiarę z płodów ziemi.
- Także Abel złożył ofiarę z pierworodnych zwierząt swojej trzody oraz z ich tłuszczu. PAN zwrócił uwagę na Abla i na jego ofiarę,
- a na Kaina i na jego ofiarę nie zwrócił uwagi. Wtedy Kain rozgniewał się bardzo i zasępił.
- PAN zapytał Kaina: Czemu się gniewasz i dlaczego się zasępiłeś?
- Byłbyś pogodny, gdybyś dobrze postępował. Jeżeli jednak nie będziesz dobrze czynił, to grzech czający się w pobliżu skusi cię, ty zaś masz nad nim panować.
- Wówczas Kain zwrócił się do swojego brata Abla: Chodźmy na pole! A gdy byli na polu, Kain rzucił się na Abla, swego brata, i go zabił.
- PAN zaś zapytał Kaina: Gdzie jest twój brat Abel? Odpowiedział: Nie wiem. Czy ja jestem stróżem mego brata?
- Wtedy On powiedział: Co zrobiłeś? Krew twojego brata woła do Mnie z ziemi.
- Będziesz teraz przeklęty na tej ziemi, która otworzyła się, aby przyjąć krew twego brata, który zginął z twojej ręki.
- Gdy będziesz uprawiał ziemię, nie wyda ci więcej plonu. Będziesz wygnańcem i tułaczem na ziemi.
- Wówczas Kain zwrócił się do PANA: Zbyt wielka jest moja wina, bym mógł ją udźwignąć.
- Skoro wypędzasz mnie dziś z tej ziemi i sprzed Twojego oblicza, to muszę się ukryć. Będę wygnańcem i tułaczem na ziemi, a każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić.
- PAN mu jednak odpowiedział: O, nie! Ktokolwiek zabiłby Kaina, siedmiokrotną poniesie karę! I PAN tak naznaczył Kaina, aby nikt, kto go spotka, go nie zabił.
- Kain odszedł więc sprzed oblicza PANA i zamieszkał w ziemi Nod, na wschód od Edenu.
Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie!
Dziś spoglądamy wspólnie na dwóch braci. Starszy Kain, rolnik, uprawiał ziemię, żył z jej płodów. Jego imię nawiązuje do słów matki wypowiedzianych przy porodzie: „Otrzymałam” od Boga mężczyznę, czyli syna, mówi Ewa. Młodszy, Abel, był pasterzem, pasł owce. Jego imię tłumaczymy z kolei jako coś ulotnego, przemijającego, dosłownie „tchnienie”, „nicość”. W tym drugim przypadku to tzw. imię „mówiące”. Życie Abla było bowiem ulotne, szybko przeminęło, gdyż przedwcześnie zostało mu odebrane przez Kaina.
Historia dwóch braci z Księgi Rodzaju to historia bratobójstwa, pierwszego dokonanego mordu. I nie chodzi tu o chronologię ile raczej o ukazanie pewnego archetypu pra-grzechu polegającego na odebraniu życia człowiekowi przez człowieka. Szczególne zaś okrucieństwo tego czynu polegało na tym, że nie czyni tego obcy, lecz własny brat, przy którym Abel mógł przecież i miał prawo (!) czuć się bezpiecznie. To nie była uczciwa walka, lecz przemyślany i z premedytacją dokonany mord, gdzieś na polu, czyli z dala od świadków, z dala od ludzkich domostw. Kain, tak jak wszyscy planujący zbrodnię doskonałą, sądził, że uniknie odpowiedzialności, że jego czyn nie ujrzy światła dziennego. Lecz przed Bogiem nic nie da się ukryć. I nie jest potrzebny śledczy, prokurator, sędzia ani kat. Bóg upomina się o życie, które jest Jego własnością, bo to On je dał i tylko On może je odebrać.
Ten pierwotny wzorzec postaci, motywu i czynu, opisany na pierwszych kartach Biblii, powtarza się od zarania dziejów po dziś dzień. Niemal każdego dnia słyszymy, że człowiek zabił człowieka, że syn pozbawił życia ojca, że matka zabiła swoje dziecko, że mąż zamordował żonę, a brat podniósł rękę na brata. Nie musimy nawet wspominać wszystkich wojen, zamachów terrorystycznych, czy eksterminacji całych narodów, ludobójstwa określonych grup społecznych z powodu ich rasy, narodowości, religii bądź przekonań, statusu społecznego, itp. Ta spirala zła rozpoczęta zaraz po wyjściu z Edenu, jako następstwo grzechu pierworodnego, nakręca się nieustannie i nic nie wskazuje na to, by człowiek miał się opamiętać, choć przecież Bóg ostrzegł już na samym początku, wiedząc do czego jest skłonne grzeszne serce Kaina, jak i każdego człowieka, który odwraca się od Boga: Jeżeli nie będziesz dobrze czynił, to grzech czający się w pobliżu skusi cię, ty zaś masz nad nim panować.
Ale człowiek nie panuje. Nie panuje nad gniewem, złością i zazdrością, nie panuje nad żądzą zemsty, posiadania i władzy. Wciąż łamie Boże prawo i występuje przeciw największemu darowi, jaki otrzymaliśmy od Ojca, przeciw życiu, które Bóg uświęcił. A ziemia w nieskończoność otwiera swoją paszczę, by przyjąć krew kolejnych ludzkich istnień wołających o pomstę do nieba.
Drodzy, historia Kaina i Abla od początku nastręcza wielu trudnych pytań. Możemy zastanawiać się dlaczego Bóg nie przyjął ofiary Kaina? W czym ofiara Abla była lepsza? Co tak naprawdę było motywem tej zbrodni? Czy kara wygnania Kaina i skazania go na banicję jest adekwatna do winy? Jaki właściwie znak otrzymał Kain od Boga, co było jego piętnem, którym został naznaczony?
Powiem szczerze, że sam od najmłodszych lat miałem duży problem ze zrozumieniem przesłania tej biblijnej opowieści. Do dziś pamiętam obraz – kolorowankę, na której dym z ofiary Abla pionowo unosił się wprost to nieba, a dym z ofiary Kaina snuł się gdzieś przy ziemi. W ten sposób symbolicznie ukazane zostało to, że ofiara pierwszego została przez Boga przyjęta, a drugiego nie. Kain zabił Abla, bo mu zazdrościł – usłyszałem. Wniosek: nie wolno zazdrościć. Oto morał i przesłanie tej biblijnej historii ze szkółki niedzielnej. To oczywiste i zrozumiałe. Ale gdzieś podskórnie buntowałem się, czy wręcz współczułem Kainowi. Dlaczego Bóg nie przyjął jego ofiary!? Skąd ta niesprawiedliwość?! Przecież wówczas nie zabiłby swego brata, bo nie miałby o co być zazdrosny. Nie rozumiałem dlaczego tak się stało.
Teraz wiem, że w swych dziecięcych rozważaniach nie byłem odosobniony. Na przestrzeni wieków wielu egzegetów dociekało tego motywu ofiary, który wydaje się być bezpośrednią przyczyną zbrodni. Początkowo doszukiwano się różnic w samym darze. Czytamy, że Abel ofiarował z tego co pierworodne, najtłustsze. Innymi słowy dał Bogu to, co miał najlepsze. Taki baranek eksportowy, wyselekcjonowany, powiedzielibyśmy. A Kain? Być może dał z tego, co mu zbywało, nic szczególnego. To jakiś trop, ale czy właściwy? Czy Bóg jest rzeczywiście materialistą oceniającym hojność daru i udzielającym łask zgodnie z jego wielkością i jakością? A może po prostu należy uznać, że Bóg w ten sposób ukazał swoją suwerenność, czy wręcz kaprys w okazywaniu swoich względów? Wszak gdyby było inaczej, gdyby nie mógł być suwerenny w swych wyborach, byłby nie Bogiem, lecz tylko jakimś bożkiem, jednym z wielu, uzależniającym swe błogosławieństwo od składanych mu przez człowieka ofiar. Czy Bóg nie mógł zatem uznać, że bez przyczyny wejrzy na Abla i jego ofiarę, a na Kaina i jego ofiarę nie wejrzy? To też jakiś trop, ale czy właściwy?
I wreszcie trzeci trop, który wydaje się być najbliższy prawdzie. A mianowicie, że wcale nie chodzi o jakość czy naturę daru, ale o intencję z jaką jest on składany. Dokładniej mówiąc Bóg nie oceniał darów złożonych w ofierze, lecz patrzył na człowieka, na jego serce. Warto tu odnotować słowa Biblii, że PAN najpierw zwrócił uwagę na Abla i na Kaina, a dopiero potem na ich ofiary. Podpowiedzią dla nas mogą być też słowa, które usłyszał później Kain od Boga: Byłbyś pogodny, gdybyś dobrze postępował. To sugeruje, że może starszy z braci już z gniewem przystąpił do składania ofiary, może chciał udowodnić swoją wyższość, może widział on w Ablu konkurenta, może jego ofiara nie wypływała z potrzeby serca, ale wyrachowania i chęci zdobycia Bożej przychylności? Może Kain, najogólniej mówiąc, źle postępował i chciał za pomocą ofiary kupić sobie Bożą łaskę? Wszak w Nowym Testamencie w Liście do Hebrajczyków i w 1. Liście św. Jana mamy wprost powiedziane, że ofiara Abla została przyjęta bo wypływała z wiary i jego sprawiedliwego postępowania. Możemy więc wnioskować, że Bóg nie przyjmując ofiary Kaina chce zwrócić mu uwagę na jego postępowanie. To nie jest zatem kara czy też upokorzenie, choć Kain właśnie tak, błędnie, to odebrał. Bóg odrzuca jego dar, ale nie odrzuca człowieka. Wręcz odwrotnie. Nawiązuje z nim komunikację i pyta: dlaczego? Bóg chce mu wskazać, że problem nie tkwi gdzieś na zewnątrz, ale w nim samym. Kain ma dokonać rewizji swego postępowania, ma zmienić perspektywę postrzegania rzeczywistości i zrozumieć swój grzech. To wręcz apel o przemyślenie tego, co zaszło i zastanowienie się nad przyczyną odrzucenia złożonej ofiary. Ale Kain pozostaje głuchy na te słowa i reaguje bardzo emocjonalnie. Czytamy, że zapłonął złością, opuścił swoje oblicze – a to znak zerwanej komunikacji z Bogiem.
Pomyślmy, Drodzy, być może to wcale nie zazdrość pchnęła go do zabójstwa, lecz właśnie gniew wobec Boga! Gniew, który został później przeniesiony na niewinnego brata. Kain nie rozpoznaje swojej winy, o swoje niepowodzenie oskarża najpierw Boga, a później Abla. Mimo ostrzeżenia nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Grzech ma więc otwarte drzwi i przynosi swoje żniwo.
W konsekwencji Kain słyszy od Boga kolejne pytanie: gdzie jest twój brat? Kain kłamie i odpowiada „nie wiem”. I powtarza się historia jego rodziców, którzy tak jak i on nie zdali testu z odpowiedzialności i moralnej dojrzałości. Bratobójca nie tylko nie wykorzystuje szansy przyznania się do winy i popełnionego zła, ale jeszcze cynicznie i z wielką butą pyta: Czy ja jestem stróżem mego brata? Jakby sugerując, że to przecież Bóg miał go chronić, strzec. Kain zdaje się mówić: „to przecież Twoje stworzenie, Ty jesteś za nie odpowiedzialny”.
Ta historia pokazuje nam do czego może prowadzić, gdy poddamy się emocjom. Pokazuje konsekwencje naszych złych wyborów, czynów, ale przede wszystkim niewłaściwych intencji! Bo to z naszych myśli rodzą się czyny. Jakże często człowiek oskarża Boga i bliźniego o swoje niepowodzenia. Szukamy winnych wszędzie wokół, tylko nie w sobie samych, w swoim postępowaniu. Bóg pyta nas dzisiaj jaką ofiarę swego życia mu składamy? Co jest owocem pracy naszych rąk, co mu przynosimy i w jakiej intencji? Czy nie jest przypadkiem tak, że nasze zasępione oblicze, opuszczona twarz, brak uśmiechu, wypisany na ustach gniew i złośliwe spojrzenie, nie jest niczyją inną, jak tylko naszą własną zasługą?
Ponadto, jeśli w drugim człowieku dostrzegamy konkurenta, a nie brata, to zamiast dawać, wspierać, współtworzyć i kontynuować życie, wspólnie je celebrując, przyczyniamy się do jego odbierania, stając się współodpowiedzialnymi za niszczenie i zabijanie. Reformator, ks. Marcin Luter, w objaśnieniu do 5. przykazania w Małym Katechizmie napisał: Powinniśmy Boga bać się i miłować Go, abyśmy bliźniemu swemu na ciele żadnej szkody ani krzywdy nie wyrządzali, ale mu pomagali i wspierali go we wszelkich potrzebach cielesnych. Dlatego dzisiaj w naszych uszach powinno wybrzmieć szczególnie mocno pytanie, to pytanie, które Bóg zadaje każdej i każdemu z nas: „Gdzie jest brat twój?”. A w naszym kontekście odpowiedź na to pytanie prowadzi nas wprost na granicę polsko-białoruską. Gdzie nie koczują imigranci, uchodźcy, Irakijczycy czy Afgańczycy, nie koczują tam młodzi, zdrowi mężczyźni – jak chcieliby niektórzy, nie koczują tam Muzułmanie, ani „jacyś ludzie”, obcy. Tam są nasi bracia, którzy walczą o przetrwanie, o życie, a my jesteśmy ich stróżami, to znaczy jesteśmy odpowiedzialni za ich życie, tak jak każdy człowiek jest odpowiedzialny za życie każdego drugiego człowieka.
Drodzy umiłowani, ta starotestamentowa historia dwóch braci podpowiadam nam, że tylko wsłuchiwanie się w Boże Słowo jest dla nas szansą, abyśmy poradzili sobie ze złymi emocjami – również tymi, które towarzyszą nam w związku z tym kryzysem, który już od 3 tygodni trwa na granicy i którego jesteśmy świadkami. Życie stanowi u Boga priorytet i cieszy się Jego szczególną ochroną od początku świata. Bo to, że Kain nie zostaje pozbawiony życia, lecz wygnany i skazany na banicję, oznacza nie mniej, nie więcej, jak triumf Bożego miłosierdzia nad sprawiedliwością. Czyn Kaina zostaje potępiony, karą jest pozbawienie go trwałego związku z ziemią i wyrzucenie ze społeczności ziemskich braci, ale nawet to nie oznacza zerwania społeczności z Bogiem.
Nasz Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus, poprzez swoją ofiarę, dał nam gwarancję stałej społeczności z Bogiem Ojcem, której nawet grzech nie może rozerwać. Jednak ten sam Chrystus naucza i napomina nas dziś: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście.
Amen.