Kazania

  • Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza dnia 18 czerwca 2017 roku w ewangelickim kościele Apostołów Piotra i Pawła w Wiśle Centrum podczas Ewangelickich Dni Kościoła.

Tekst kazalny: J 5,39-47

39.Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie;

40.ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot.

41.Nie przyjmuję chwały od ludzi,

42.ale poznałem was, że nie macie w sobie miłości Bożej.

43.Ja przyszedłem w imieniu Ojca mego, a wy mnie nie przyjmujecie; jeśli kto inny przyjdzie we własnym imieniu, tego przyjmiecie.

44.Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę, a nie szukacie chwały pochodzącej od tego, który jedynie jest Bogiem?

45.Nie myślcie, że Ja was będę oskarżał przed Ojcem; oskarża was Mojżesz, w którym wy złożyliście nadzieję.

46.Gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał.

47.A jeśli jego pismom nie wierzycie, jakże uwierzycie moim słowom?

 

Drodzy Domownicy Wiary,

przeżywamy Ewangelickie Dni Kościoła, pierwsze tego typu wydarzenie w historii naszego luterańskiego Kościoła w Polsce, naprawdę coś niespotykanego i jedynego w historii naszych 500 lat, gdy ewangelicy z całego kraju, z 6 diecezji, spotkali się w jednym miejscu, a dokładnie w 4 miejscach, w takiej wielkiej liczbie i z taką radością. Przeżywamy te dni, rozpoczęte na Równicy, w Ustroniu, później przeżywaliśmy magiczny czwartek tutaj, w Wiśle, gdzie my, ludzie z diaspory, mogliśmy poczuć się , że jesteśmy większością. Wisła to takie jedyne miejsce, gdzie ewangelicy są tak bardzo skupieni i tego dnia, chodząc między kościołem, domem zborowym, miejscem koncertów – ciągle się spotykaliśmy, ludzi z identyfikatorami Ewangelickich Dni Kościoła, którzy się pozdrawiali, uśmiechali się do siebie czując wielką, wielką radość przynależności do Chrystusowej Rodziny. Były modlitwy, koncerty, wykłady, medytacje, motywem przewodnim modlitw porannych Ewangelickich Dni Kościoła był fragment Listu do Filipian mówiący o radości.

Rozdział drugi tego pisma św. Pawła wskazuje nam na Chrystusa, mówi o Jego misji, czyli o jego służbie na rzecz człowieka. Wskazanie na Chrystusa, na Jego centralne miejsce w życiu człowieka, to było, Drodzy, wielkie przesłanie Reformacji. Przeżywamy obchody pięciuset lat Reformacji, lokalnie, w skali kraju, i w skali całego świata, budując się, ciesząc – ale i pytając. Pytamy się, co jest głównym przesłaniem tych dni, tych 4 dni i tych całych obchodów 500 lat Reformacji na całym świecie. Po pierwsze to dziękczynienie, dziękczynienie za naszą łaskę, jaką zostaliśmy obdarzeni przez Boga, za dzieło odnowy chrześcijańskiego Kościoła, dzieło niespotykane w swej skali i wymiarze. Przypomnijmy, że na terenie naszego kraju, to właśnie w Gdańsku, już w niespełna rok po wystąpieniu Marcina Lutra, Jakob Knade głosił „Ewangelię czysto zwiastowaną”, jak to wówczas mówiono. Mamy więc powody do dziękczynienia za to wszystko, co wydarzało się przez te 500 lat i ciągle się dzieje. I dlatego my też mamy powody do podziękowań, my którzy przybyliśmy z diasporalnych diecezji, tu zgromadzeni razem z Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej: z Gdańska, Sopotu, z Włocławka, z Rypina, ale widzę w ławkach i pastorostwo z Leszna. Budujemy dzisiaj wspaniałą, rodzinną atmosferę, ale nie tylko wierni Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej, bo również druga, bliźniacza diecezja diasporalna, czyli Wrocławska, reprezentowana jest dzisiaj przez parafię z Cieplic, z Jeleniej Góry. I chcemy wspólnie dziękować Bogu, my, ludzie diaspory, za to że mogliśmy te 4 dni być tutaj, w Ustroniu, w Wiśle, w piątek w Cieszynie, w sobotę w Bielsku Białej, i że dzisiaj jesteśmy wszyscy na nabożeństwach w kościołach całej niediasporalnej Diecezji Cieszyńskiej. Chcemy wam podziękować, Drodzy domownicy wiary z Wisły, za to, że mogliśmy tutaj właśnie być, w miejscu które nie jest może stolicą Diecezji Cieszyńskiej, ale tutaj chyba ewangelickie serce bije najmocniej, z wielką siłą. Dziękuję Księdzu Proboszczowi Waldemarowi Szajthauerowi za zaproszenie nas tutaj, za to, że mogę dzisiaj stać na tej ambonie, w tradycji wielkich mówców, poprzedników Waszego proboszcza, wielkich duszpasterzy, których przypomnę – chociażby wielką postać biskupa Andrzeja Wantuły. Dziękuję wam, drodzy wiślańscy parafianie, za waszą gościnność, otwarte serca, za to, że budowaliśmy naprawdę społeczność ewangelickiego Kościoła nie w relacjach strukturalnych, ale personalnych. Byliśmy w waszych domach, dzieliliśmy się naszymi doświadczeniami, przeżyciami, ale chyba nade wszystko składaliśmy wielkie dziękczynienie Bogu za bycie razem. I to jest druga rzecz, która jest dziedzictwem Reformacji: być we wspólnocie wiary, trwać we wspólnocie z Chrystusem.

Centralnym motywem, myślą przewodnią Ewangelickich Dni Kościoła jest hasło „Zawsze razem z Chrystusem”. Zawsze – razem – z Chrystusem, te 3 elementy, trwanie we wspólnocie powstałej przez Apostołów, trwanie w tym zawsze, w dziedzictwie Kościoła pierwszych wieków, Kościoła Reformacji, Kościoła dziś i Kościoła jutro. Razem oznacza budowanie wspólnoty – to był wielki cel Ewangelickich Dni Kościoła i jestem głęboko przekonany, że to cel spełniony. I o tym celu, trwania razem z Chrystusem, jakże trudnym do zrealizowania w dzisiejszych czasach, mówi nam Janowa Ewangelia, ten 5. rozdział, który mamy przywilej dzisiaj wspólnie rozważyć. Ewangelia Jana wskazuje w szczególny sposób na boskość Chrystusa, a ten dzisiejszy fragment mówi o świadectwie. W Czwartej Ewangelii, autorstwa umiłowanego ucznia Chrystusa, aż 14 razy występuje słowo „świadectwo”, czyli po grecku martyria. I aż 33 razy słowo „świadczyć”. My się przyzwyczailiśmy, że świadectwo – martyria – łączy się z martyrologią, ale przecież tak nie musi być. My jesteśmy dzisiaj świadkami Chrystusa i przez naszą wspólnotę, naszą koinonię, składamy nieprawdopodobne świadectwo przed światem. Świadectwo o Jezusie jako Bożym Synu. Na to cały czas wskazywał ewangelista Jan. I przypomnijmy może, że Ewangelia Jana to była ulubiona ewangelia naszego Reformatora, ks. dr. Marcina Lutra, i to właśnie przez jej chrystocentryzm, przez to słowo „świadectwo”, gdzie różni ludzie, różne motywy, wątki wskazują na Chrystusa, gdzie w owej Ewangelii możemy dostrzec 5 motywów, 5 świadectw wskazujących na Jezusa.

Najpierw to ważne świadectwo Jana Chrzciciela, tego, który jest pomiędzy Starym a Nowym Testamentem. Drugie świadectwo, jakże obecne w Janowej Ewangelii, to świadectwo dzieł Jezusa, czyli jego cuda, od pierwszego poczynając w Kanie Galilejskiej. Trzeci motyw to świadectwo Ojca, Boga Ojca, który mówi o tym, że to jest jego Syn, na Niego wskazując. Czwarte świadectwo, to świadectwo pism, czyli Starego Testamentu. I wreszcie to świadectwo, o którym dzisiaj mówi Jezus: świadectwo Mojżesza, który dla Żydów był postacią szczególną, najwyższym autorytetem. Janowa Ewangelia mówi nam, że skoro jest tak wiele świadectw, to brak przyjęcia ich wynika z naszego zamknięcia, z naszej buty, pychy i próby samostanowienia, a w tym fragmencie przez nas czytanym wynika z „chęci szukania własnej chwały”. Tak, Drodzy, nie szukamy często chwały Bożej, Chrystusowej, ale własnej. I to jest uniwersalne przesłanie z tamtych czasów, ewangelicznych, z dzisiejszym czasem. My też mamy swoje źródła autorytetu. Dla wielu dzisiaj tym źródłem autorytetu, niby współczesnym Mojżeszem, jest świat nauki, formuł, w których da się zapisać naszą rzeczywistość, coś namacalnego, opisywalnego – to tylko jest prawdziwe, co da się ująć w matematycznej, fizycznej, chemicznej strukturze, wzorcu – to dzisiaj uznaje świat. I to samo jeśli chodzi o człowieka. Psychologia jako nauka próbuje mieć monopol na zrozumienie tego, kim jesteśmy. Chce przejąć nad nami panowanie, mówić nam, co jest dobre, co jest złe. Nasza chwała, samostanowienie – to jest odpowiedź jaka płynie z dzisiejszego świata. A co nam mówi autor Ewangelii, odnosząc się do pism Starego Testamentu, które Żydzi traktowali właśnie racjonalnie? Nie my powinniśmy być w centrum, nie nasza chwała, lecz Chrystus.

I to również podkreślał cały czas nasz Reformator. Im bliżej Chrystusa, tym bliżej prawdy. Całe Pismo składa świadectwo o Chrystusie – i to Chrystus powinien być w centrum życia Kościoła i w centrum naszego życia. Jeśli będziemy naszą chwałę budowali na czymkolwiek innym, kimkolwiek innym – będziemy wiecznie niespełnieni. Ciągle będzie nam czegoś brakowało, będziemy nieustannymi malkontentami, maruderami, którzy chcą mieć ciągle więcej, więcej, więcej. Jan mówi, że ten, kto chce prawdziwej chwały, prawdziwej radości, spełnienia, powinien się trzymać Chrystusa. To właśnie w tych dniach staraliśmy się nam przypomnieć z tego reformacyjnego ewangelicznego dzieła, wskazać, że nasza prawdziwa radość powinna mieć źródło właśnie w Bożym Synu, w bliskości z Nim, w chęci Jego naśladowania i odczytywania Jego z kart Ewangelii. Nie tworzenia naszych nowych wizji Jezusa, nie wpisywania naszych wyobrażeń i potrzeb w Jego osobę, ale w tych 5 świadectwach Janowych: w czynach Jezusa, w słowach, w piśmie, odnajdywać źródło naszej radości i podpowiedzi, jak mamy żyć. To czynili ludzie tamtych czasów, spotykając Jezusa, widząc w nim kogoś, kto obdarowuje ich największym darem – darem nowego życia. I my w chrzcie świętym jesteśmy obdarowani, Drodzy, nowym życiem. To też przypomniała Reformacja: jesteśmy w Chrystusie po to, by się cieszyć, radować, by być szczęśliwymi ludźmi, obdarzonymi wolnością bycia Bożymi dziećmi. Jan więc nam przypomina dzisiaj, i to nam przypominają także Ewangelickie Dni Kościoła, że Bóg objawia się nam poprzez Swego Syna, ukazuje nam swoją chwałę i moc. Reformacja przypomniała nam, że zbawienie nie jest z nas, lecz ono przychodzi z zewnątrz, jest nam darowane i nie jest powodem naszej dumy, chwały, lecz jest ono chwałą Chrystusa. I jeszcze jedno powiedziała nam Reformacja: mamy czytać Biblię, ale otwartymi oczami, nie studiować Pisma dla samego studiowania, ale poprzez Chrystusa, poprzez Jego osobę – i wtedy Pismo przynosi nam dar życia codziennego i wiecznego. I tak należy czytać Stary i Nowy Testament. Chrześcijaństwo od samego początku uczyło, że zbawienie przekazane jest przez Chrystusa, przez Jego osobę, która stała się ciałem. I tylko ta relacja osobowa z Chrystusem daje nam usprawiedliwienie i pojednanie z Bogiem. Syn jest Słowem i poprzez Słowo chcemy o nim mówić. Musimy o tym pamiętać. Na to Słowo, na obecność Chrystusa w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, w sposób piękny wskazuje trylogia ks. Alfreda Jaguckiego, który był seniorem Diecezji Mazurskiej, a później przez lata służył tutaj, wśród was, na cieszyńskiej ziemi. Część trzecia, zatytułowana „Zawsze z Chrystusem”, jest motywem, który odnajdujemy w motto Ewangelickich Dni Kościoła. Sięgajmy nie tylko do Biblii, ale i do naszej wspaniałej literatury religijnej, którą mamy. Studiujmy ją, by odkryć Chrystusa jako Tego, który jest w naszym życiu.
Gdy 10 lat temu chrześcijanie w Europie zastanawiali się jaki wymiar powinny mieć obchody 500 lat Reformacji, wskazano, że przede wszystkim powinno to być święto Chrystusa. Tak wypełniamy reformacyjny przekaz, reformacyjne dziedzictwo. I nasze życie powinno być szóstym świadectwem wobec tego, co jest w Ewangelii Jana. Nasza postawa, nasze bycie razem, nasza codzienna praca, codzienny stosunek do człowieka – to jest martyria, świadectwo o Jezusie Chrystusie. To, Drodzy, nasze zadanie – by po tym, jak już skończymy świętować, gdy ta euforia, która jest w nas wszystkich powoli opadnie, by wrócić do codzienności. Bo my, ewangelicy, traktujemy właśnie codzienność jako miejsce realizacji naszej wiary, naszego powołania.

Cieszmy się więc jeszcze dzisiaj z tego wspaniałego, niepowtarzalnego święta, i cieszmy się z każdego dnia, który dał nam Bóg, bo jest on sposobnością, by składać świadectwo o Chrystusie, o tym, który obdarzył nas zbawieniem, który jest drogą, prawdą i życiem. Zawsze razem z Chrystusem!

Amen.

  • Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza w kościele Zbawiciela w Sopocie w Niedzielę Cantate, 24 kwietnia 2016 roku.

Tekst kazalny: Kol 3,12-17

12. Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość,
13. nosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy.
14. A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości.
15. A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni.
16. Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych;
17. i wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu.

Drogi Zborze,

czwarta Niedziela po Wielkanocy w tradycji ewangelickiej, od czasów Reformacji, poświęcona jest muzyce, śpiewowi kościelnemu. Nazywamy ją Cantate od słów Psalmu, który śpiewaliśmy w liturgii wstępnej, w Introicie, i który jest hasłem tygodnia, który dzisiaj rozpoczynamy: „Śpiewajcie Panu pieśń nową”. I do tej tradycji śpiewu psalmów, hymnów nawiązuje w dzisiejszym tekście Apostoł Paweł. To zdanie: „nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych” jest swoistą codą, podsumowaniem całego tekstu, który dzisiaj czytaliśmy. Badacze, egzegeci, znawcy form, mówią, że wcale hymny i pieśni nie są centralnym punktem tego tekstu, ale z punktu widzenia szerszego, filozoficznego, tekst ten zaliczamy do gatunku zwanego „Katalogi cnót i występków”. W literaturze greckiej tamtych czasów często spotykamy się właśnie z takim nauczaniem, że mędrzec wymienia w swoich pismach, listach lub wykładzie katalogi cnót. Wykłada to, co później średniowiecze nazwało aretologią, czyli nauką o cnotach, bo po grecku cnota albo dzielność to arete (gr. ?ρετ?), a nauka o cnotach to aretologia. Paweł więc wymienia w Liście do Kolosan swoiste chrześcijańskie cnoty. Mówi nam byśmy przyoblekli się właśnie w owe cnoty. Nawiązuje tym samym do rozumienia cnoty w filozofii Arystotelesa, który mówił, że cnota jest swego rodzaju dyspozycją, usposobieniem człowieka. Paweł mówi nam, byśmy w te cnoty się przyoblekli – ubrali, jako wybrani Boży, święci i umiłowani. Apostoł Narodów wymienia więc: współczucie, dobroć, pokorę, dalej mówi łagodność, cierpliwość, wzajemne znoszenie jedni drugich, przebaczanie i wreszcie to, co ma spajać, to przyobleczenie się w miłość, która jest spójnią doskonałości. Łatwo zauważymy, że owa miłość, jako najwyższa cnota, pojawia się u Pawła też gdzie indziej. W sposób szczególny oczywiście w „Hymnie o Miłości” w 1 Kor 13,13: „teraz pozostaje więc wiara, nadzieja, miłość, te trzy, lecz z nich największa jest miłość”. Tak więc i tutaj tą cnotą spajającą, spójnią doskonałości, jest miłość. Miłość chrześcijańska, miłość bliźniego, nastawienie do drugiego człowieka.

Nauka o cnotach w starożytności mówiła zarazem o swoistej harmonii człowieka. Człowiek rozumiany jako jedność psychosomatyczna, jako jedność ciała i ducha w starotestamentowej i nowotestamentowej wizji, powinien być harmoniczny, zespolony. Nie może być rozerwany między różnymi namiętnościami, ale powinien żyć w harmonii dźwięków. I dzisiaj właśnie, w tym apostolskim liście, ową troskę o harmonię naszego człowieczeństwa szczególnie odnajdujemy. Paweł mówi więc: „przyobleczcie się w owe cnoty”, a tą cnotą, która ma wszystko spajać, łączyć, sklejać, powinna być miłość. Zewnętrzna harmonia powinna istnieć też w Kościele, jako łączność dźwięków: braterstwa, współczucia, przebaczania i łagodności. W sercach zboru powinien rządzić pokój Chrystusowy. O tym wszystkim Paweł nam dzisiaj przypomina i każe nam podążać swoistą drogą, którą gdzie indziej nazwie drogą owoców Ducha Świętego. W Liście do Galacjan odnajdujemy to, że owe cnoty nie są do osiągnięcia na drodze ludzkiego doskonalenia, ale są one owocem Ducha, a więc „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem”. I owocami Ducha, jak wymienia Paweł, są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość. To jeden dar, który Bóg daje człowiekowi, który wyraża się – mówiąc językiem muzyki – w harmonii dziewięciu dźwięków, które tworzą swoisty akord.

Dlatego w Reformacji, praktycznie od samego początku, wskazywano na znacznie muzyki dla rozwoju chrześcijańskiego życia. Muzyka nie jest tylko jakimś dodatkiem do życia, ale jest tym, co powinno być w naszej codzienności i świętości obecne. Muzyka dotyka naszego wnętrza, budzi głębokie uczucia, a w sposób szczególny, jak ufano wówczas, harmonię. Luter mówił bardzo często, że muzyka nas duchowo uspokaja, ma szczególne znaczenie. Dlatego też nie dziwi to, że w Kościołach ewangelickich od samego początku kładziono tak wielki nacisk na obecność śpiewu i muzyki organowej. Była to muzyka rozumiana klasycznie, jako harmonia, jako doskonałość, jako akordy, które układają się wzajemnie po sobie, budują napięcie i rozwiązanie – tak byśmy ów porządek, harmonię, którą mamy w muzyce, odnajdowali również w życiu i aby Kościół był swoistą harmonią dźwięków. Każdy z nas jest dźwiękiem innej wysokości, innej barwy, innej mocy, siły, ale gdy one współbrzmią, to mają wielką moc i mogą mieć wielkie oddziaływanie. Tak samo kiedy śpiewamy wspólnie w kościele – jeden z nas ciszej, drugi głośniej, jeden basem, inna sopranem, ale jeśli śpiewamy z radością, wdzięcznością i z nadzieją, wtedy pięknie brzmi owa muzyka różnorodnych dźwięków.

Życie Kościoła to muzyka, pojednana różnorodność, która tworzy jedność. Obraz ten powinien być obrazem Kościoła, który mówi nam, jak powinniśmy funkcjonować, nie niszcząc naszej różnorodności, wyjątkowości, jak powinniśmy budować się w owe cnoty, które w dużej mierze otwierają się na drugiego człowieka. W ten sposób harmonizujemy, wychodząc od współczucia – jak mówi Paweł – a dzisiejszym językiem od empatii, czyli próby odczuwania, wczucia się w to, co przeżywa drugi człowiek – bez tego nie pójdziemy krok dalej. Współczucie bowiem otwiera dobroć, a działając w duchu dobra rozpoznajemy, że nie należy się wywyższać, co powinno w nas z kolei budować pokorę, natomiast pokora rodzi łagodność i cierpliwość. Kształtowanie się w duchu chrześcijańskiej miłości to jest to, o czym mówi do nas Apostoł Paweł. I mówi też, jak możemy siebie nawzajem pouczać. Nie poprzez ruganie, besztanie, napominanie, ale jakże pięknie to napisał: „we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych”. Piękny obraz, który mówi nam, że w Kościele powinniśmy w tym duchu do siebie się zwracać. Nie z góry, ale w harmonii, we wskazywaniu na Boże Słowo, na to, co Bóg ma nam do powiedzenia, słuchając ów psalmów, hymnów, czy pieśni duchownych z okresu Reformacji XVI wieku, czy wieku XX.

I w dzisiejszym nabożeństwie też są tak dobrane pieśni, byśmy mieli pieśni z różnego okresu. Każda z tych pieśni oddaje swoistego ducha epoki. Skomplikowana harmonia czasów Lutra, bardzo prosta, melodyjna pieśń współczesnego pieśniarza i bardzo radosny, potężny hymn „Pochwal mój duchu Mocarza”. A wszystko to wypływa z ludzkich serc, z ludzkiej potrzeby śpiewania Bogu na chwałę. Przyobleczeni więc w miłość i w muzykę chcemy być pojednani z Bogiem i pojednani z innymi ludźmi. Łącząc to, co rozdarte, przerażone, roztargnione, zagubione, chcemy pokazać, jak piękny, harmonijny może być świat, jeśli tylko w tym ludzkim świecie obecny jest Bóg, jeśli w nasze życie On wkracza i potrafi przełamywać naszą małość, niedoskonałość, nasz brak cnoty w codzienności. Prośmy więc Boga, by każde nabożeństwo budowało naszą duchowość, prośmy Boga, byśmy potrafili naszym życiem śpiewać Jemu pochwalny hymn i byśmy pouczeni przez Pawła byli otwarci na drugiego człowieka przez cierpliwość, współczucie, pokorę i chrześcijańską miłość, która jest spójnią wszelkiej doskonałości.

Amen.